30 lis

W wojnie przeciwko ad-blockerom jest trzecie rozwiązanie

W dyskusjach zbyt często posługujemy się absolutami, a nie wszystko jest przecież czarno-białe. Dotyczy to również ostatniego konfliktu związanego z programami blokującymi reklamy. Z jednej strony to właśnie reklamy sprawiły, że sieć jest darmowa i ogólnodostępna dla każdego. Z drugiej zaś, obecnie reklamy stają się coraz bardziej uciążliwe i często naprawdę utrudniają przeglądanie zasobów sieci, co spowodowało powstawanie i popularyzację ad-blockerów, czyli programów blokujących reklamy. Właściciele serwisów internetowych i firm zaczęli ripostować i wypowiadać wojnę takim programom, gdyż często głównie na reklamie opiera się ich dochód. Czy można w tym konflikcie znaleźć jakiś kompromis?

Nieodłącznym problemem usług takich jak Adblock jest zawsze ich charakter. Zainstalowana w przeglądarce wtyczka domyślnie ustawia się by blokować każdą reklamę, (lub zdecydowaną większość z nich) która tylko można zobaczyć w Internecie. Oczywiście można ją wyłączyć w konkretnych miejscach lub globalnie, ale domyślnie blokuje wszystko.

A czemu by nie zacząć działać w odwrotnej kolejności?

Jeśli program blokujący reklamy umieściłby globalnie na białej liście wszystkie reklamy, właściciele witryn nadal mogliby uzyskiwać przychody z reklam potrzebne do funkcjonowania, a użytkownicy mieliby kontrolę nad blokowaniem stron przesadzających z reklamami.

Jeśli użytkownicy zaczną lepiej rozumieć konsekwencje tego, jak utracone przychody z reklam wpłyną na ich ulubione strony internetowe, a reklamodawcy uświadomią sobie, że nie warto na siłę naciskać w każdym miejscu layoutu na kupno jakiegoś produktu, a kolejne wyskakujące okienko z reklamą może odnieść efekt odwrotny od zamierzonego, to byłaby szansa dojścia do kompromisu satysfakcjonującego obie strony.

Nie wiadomo czy jakaś wtyczka zaoferuje takie rozwiązanie, ale miejmy nadzieję, że ktoś pracuje nad tym – choć prostym – to jakże użytecznym i kompromisowym wyjściem. W rzeczywistości już dawno taka opcja powinna być dostępna. Reklamodawcy uniknęliby wtedy części strat, a użytkownicy nerwów na uciążliwe reklamy.